Andrzej Średniawski

Zdjęcie pochodzi z kolekcji dr. Stanisława Białego – Senatora II RP i zastępcy Witosa, przyjaciela Senatora Andrzeja Średniawskiego. Zdjęcie przekazała pani Jolanta Tacakiewicz-Lipińska – wnuczka Senatora Białego

Andrzej Tomasz Średniawski 1857–1931

Andrzej Średniawski to rodowity myśleniczanin wywodzący się z Górnej Wsi, kiedyś niewielkiej miejscowości obok Myślenic, dziś dzielnicy tegoż miasta nazywanej Górnym Przedmieściem. Babka Andrzeja, Franciszka z Ćwierzowiczów, była córką myślenickiego poczmistrza Cypriana Ćwierzowicza i Tekli z Weißów; dziadek Józef Średniawski również mieszkał w Myślenicach, zajmował się kuśnierstwem. Małżeństwo to miało sześcioro dzieci. Jednym z synów był Karol Ignacy – ojciec Andrzeja Średniawskiego. Matka Andrzeja, Anna Regina z Dzieżów, pochodziła z Górnej Wsi. Karol i Anna wzięli ślub 8 sierpnia 1853 roku.

Według przekazów małżeństwo to nie spotkało się z aprobatą rodziców panny młodej, gdyż Karol nie był majętny. Początkowo młodzi mieszkali z Dzieżami w wydzielonej im części domu, było jednak ciasno. Dzieżówna otrzymała w posagu kawałek gruntu zwanego Cieślówką z obciążeniem spłaty na rzecz brata Wojciecha Dzieży. 3 marca 1856 roku na świat przyszło pierwsze dziecko Anny i Karola – syn Kazimierz. Ciężką pracą własnych rąk udało się Średniawskim wybudować dom. Połowę wykończyli i w 1856 roku wprowadzili się do niego, opuszczając rodziców Anny. Potem ich warunki życiowe niewiele się zmieniły, bowiem gdy wykonali swoje obowiązki we własnym gospodarstwie, szli do pracy u innych, zaś wieczorami Karol starał się jeszcze dorobić, szyjąc kożuchy dla kupców myślenickich. 24 listopada 1857 roku urodziło się ich drugie dziecko – Andrzej Tomasz. Pierwsze imię otrzymał po swoim dziadku ze strony matki Andrzeju Dzieży, a także na cześć św. Andrzeja.

Dzieciństwo Średniawskiego było trudne. W domu panowała bieda. Praca na roli trwała od rana do wieczora, a ziemia był licha i kamienista. Karol nie miał zbyt wielkich dochodów z kuśnierstwa, bo liczby skór na poszczególne rzeczy do wykonania były z góry ustalone i nic nie dało się przyoszczędzić.

Młodych Średniawskich odwiedzał czasem krewny – Roman Średniawski, stryj Karola, który potem znacząco wpłynął na życie Andrzeja Średniawskiego. W trakcie swoich pobytów na Górnej Wsi ten mądry i wykształcony człowiek udzielał Karolowi rad dotyczących uprawy roli i prowadzenia gospodarstwa.

Sytuacja pogorszyła się w 1861 roku, kiedy w wypadku ojciec Andrzeja stracił oko, a to z kolei spowodowało pogorszenie się jego stanu zdrowia. Te wydarzenia źle wpłynęły na ciężarną Annę, spodziewającą się trzeciego dziecka. 20 kwietnia 1861 roku urodziła syna – Stanisława Piotra, ale żył on tylko kilka miesięcy. Anna z połogu nigdy już nie wstała. Świadoma nadchodzącego kresu życia sporządziła testament, w którym wszystkie dobra ziemskie otrzymane od rodziców zapisała mężowi, zaś po jego śmierci – swoim dwóm synom, z zaznaczeniem, że gospodarstwo należy się starszemu Kazimierzowi z spłatą na rzecz Andrzeja. 23 lutego 1862 roku osierociła dzieci i uczyniła Karola wdowcem.

Karol, nie mogąc sobie samotnie poradzić z gospodarstwem i dziećmi, 6 lipca 1864 roku pojął za żonę Wiktorię Nowak, z którą miał córkę Karolinę urodzoną 23 września 1864 roku. Choroba, która rozpoczęła się wraz z utratą oka, nasilała się jeszcze bardziej. Nic nie pomagało w jej zahamowaniu i 25 kwietnia 1865 roku Karol podążył za swoją pierwszą żoną. Wiktoria została zobowiązana przez Romana Gąsiorowskiego i siostrę Karola Barbarę Sokołowską do opieki nad małoletnimi Średniawskimi w zamian za możliwość pozostania na gospodarstwie. Warunkiem podstawowym było, by chłopcy chodzili do szkoły. Na Górnej Wsi szkoły nie było, więc chłopcy zostali zapisani do odległej placówki w Myślenicach. Dyrektor początkowo nie chciał ich przyjąć, ale gdy Wiktoria zaznaczyła, że takie było życzenie Romana Gąsiorowskiego, wyraził zgodę. Chłopcy często chorowali, nie mieli butów, więc pojawiły się problemy z klasyfikacją i ukończeniem poszczególnych klas. Gospodarstwo niszczało. Opieka nad córką i pasierbami oraz prowadzenie gospodarstwa przerosło jednak młodą wdowę. Widząc to, sąsiad S. Biela wystąpił do sądu o opiekę nad małymi Średniawskimi i dzierżawę gospodarstwa, zaś Wiktoria z córką wróciła do rodziców.

Kazimierz i Andrzej za sprawą ciotki Barbary Sokołowskiej i Romana Gąsiorowskiego powrócili do szkoły. Starszemu z braci nauka szła trudno, w związku z tym decyzją opiekuna Bieli wysłano go do młyna na naukę zawodu. Andrzej zaś był przeciwieństwem brata. Lubił się uczyć, zaś szczególnie lubił czytać książki. Pomimo tego ciężkie zimy i choroby nie pozwoliły mu ukończyć klasy czwartej i skreślono go z listy uczniów w 1870 roku.

Jakkolwiek było, Średniawski nie zaprzestał zdobywania wiedzy. Najpierw uczył się sam, rozczytywał się w książkach, szczególnie zaś w „Kalendarzu Krakowskim”, który dostarczył mu stryj Gąsiorowski. Człowiek ten miał ogromny wpływ na swojego krewniaka, uświadamiał mu nadchodzący postęp – szczególnie w dziedzinie rolnictwa – który miał okazję obserwować, przebywając w innych krajach.

Średniawski chciał być przydatny, dlatego poprosił ciotkę, by wyszukała mu jakieś zajęcie. Zastanawiał się nad zawodem szewca i poprosił, by oddano go na naukę do majstra Syrkowskiego, bowiem myśląc przyszłościowo, miał nadzieję, że maszyny nigdy nie zastąpią człowieka w tym zawodzie i że ten zawód zawsze będzie istniał. Na praktyce było trudno, ale Średniawski nie skarżył się na swój los. Wykonywał swoje obowiązki, starał się też przewidywać polecenia majstra i wypełniać je szybciej, by mieć czas na samokształcenie i czytanie książek. Często też starał się odwiedzać rodzinne gospodarstwo.

Po kilku latach praktykowania u Syrkowskiego Średniawski wyjechał do Krakowa, by tam pogłębiać wiedzę w swoim fachu. Znany był i ceniony za swoją skrupulatność i dokładność. Za zdobyte uczciwą pracą pieniądze kupował książki. Początkowo majstrowie, u których terminował na praktyce, niezbyt przychylnie patrzyli na to jego zainteresowanie literaturą, ale sprytny Andrzej wprowadzał nowe udoskonalenia w warsztacie, co z kolei powodowało, że miał więcej czasu na lekturę. W takiej sytuacji majstrowie nie mieli serca protestować i zabraniać czytania książek.

Pracując, potrafił też odkładać pieniądze, by odkupić od brata rodzinne gospodarstwo. Kiedy powrócił z Krakowa, bracia porozumieli się co do warunków przejęcia, gdyż Kazimierz był zainteresowany pracą w młynie. Andrzej pracował pilnie i w gospodarstwie, i wykonując zawód szewca. Początki pracy na roli były trudne, ale Średniawski się nie zrażał. Powiększał areał, obserwował uprawy, wyciągał wnioski. Łączył ze sobą teorię i praktykę. Początkowo mieszkańcy Górnej Wsi przyglądali się podejrzliwie jego poczynaniom. Uznano, że wpływ książek na jego postępowanie jest zbyt duży i zaczęto z pożałowaniem patrzeć na jego innowacje w gospodarstwie (np. cielęta chowane według książki, z których jedno zdechło). Doprowadziło go to do wyobcowania wśród mieszkańców. Jednak Średniawski nie pozwolił sobie na zwątpienie; nadal kupował książki oraz prasę rolniczą i stosował swoje metody. Zdobyte z nich wskazówki pozwoliły na założenie nowoczesnej i budzącej powszechny podziw pasieki. Stopniowo zmieniało się nastawienie ludzi do tego człowieka. Nie tylko pod kątem prowadzenia gospodarstwa, ale i w zawodzie szewca doceniono go za fachowość i terminowość. Sąsiedzi nie poświęcali już wolnymi wieczorami czasu na grę w karty, a zaczęli go odwiedzać i słuchać jego opowieści, które czerpał z książek.

Prace, których się podejmował, oraz zdobyte doświadczenie spowodowały, że Roman Gąsiorowski polecił go swojemu wujowi Kacprowi Ćwierzowiczowi do zarządzania Michałówką – majątkiem, który Ćwierzowicz zakupił tuż obok gospodarstwa rodzinnego Andrzeja.

Warto zaznaczyć, że na szczególne uznanie zasługiwała założona przez Andrzeja pasieka. Przygoda z pszczołami zaczęła się od jednego pnia, który podarował Andrzejowi stryj Gąsiorowski. Średniawski mocno zaangażował się w pszczelarstwo, studiował literaturę, budował ule, obserwował owady, rozbudowywał pasiekę, która funkcjonowała doskonale i wzorcowo. Zachęcony takim stanem rzeczy zaczął swoim doświadczeniem dzielić się z innymi na łamach czasopisma „Bartnik”.

We współpracy z kilkoma mieszkańcami Górnej Wsi Andrzej Średniawski założył kółko oświatowe. Zakupił książki i urządzał pogadanki. Stryj Gąsiorowski swoją wizytą w rodzinnych stronach zmotywował go do przekształcenia działającego kółka w Towarzystwo „Oświata i Praca”, które poszerzyło swoją działalność statutową, by zachęcić więcej ludzi do zaangażowania. Zdecydowano się bowiem na zakup urządzeń rolniczych, dyskutowano nad uprawami roślin, na temat hodowli zwierząt. Zaczęto również poświęcać spotkania tematyce społecznej i politycznej. Średniawski chciał dzielić się wiedzą, cieszyła go działalność społeczna.

Organizacje, które skupiały ludność wiejską, zaplanowały na jesień 1879 roku uroczystości upamiętniające Józefa Ignacego Kraszewskiego połączone z otwarciem Sukiennic w Krakowie. Wśród delegatów znaleźli się Andrzej Średniawski i Ludwik Góralik. Zapamiętali wystąpienie Jakuba Bojki. Średniawski miał okazję poznać małżeństwo Wysłouchów. To spotkanie pozostawiło trwały ślad w życiu Średniawskiego. Zaczął się jeszcze mocniej angażować w działalność ludową. Zainteresowało go powstanie Towarzystwa Kółek Rolniczych. W związku z tym, wspierany przez stryja Gąsiorowskiego, udał się do Krakowa, gdzie spotkał się z Franciszkiem Stefczykiem. Ten wprowadził go w zasady działalności kółek rolniczych. Tuż po powrocie do domu Średniawski postanowił założyć kółko w Myślenicach. Stało się to za sprawą przekształcenia istniejącego już Towarzystwa „Oświata i Praca”, zaś samego twórcę wybrano na pierwszego przewodniczącego owego kółka rolniczego. Nie znaczy to, że Towarzystwo „Oświata i Praca” przestało działać, przeciwnie – zajęło się oświatą i czytelnią.

Na przełomie lata i jesieni 1885 roku w Górnej Wsi pojawił się Leon Rogoziński, student z Ukrainy. Realizował on swoje, popularne w tamtym okresie, idee; chciał dotrzeć do nauczycieli we wsiach, by przekazać im nastawienie na wszechstronną pracę z chłopami. W Górnej Wsi szkoły nie było, ale mieszkańcy zaprowadzili go do Średniawskiego. Dotarł on do oczytanego górnowiejskiego chłopa, a zafascynowany jego osobą i prowadzonymi przez niego gospodarstwem i pasieką, zaproponował mu wyjazd na Ukrainę i pracę u siebie.

Średniawski zdecydował się propozycję przyjąć. Przekazał i rozdysponował swoje obowiązki stryjowi Gąsiorowskiemu i zaufanym znajomym i wyjechał na Ukrainę. Został zatrudniony w Piotrówce – majątku Zofii z Bieniewskich Rogozińskiej, ciotki Leona Rogozińskiego. Miał zająć się tam utworzeniem pasieki, podobnie jak w Konstantynówce – majątku Leona. W tym celu Andrzej Średniawski, Leon Rogoziński i Zofia Rogozińska założyli spółkę pszczelarską. Średniawski pomagał też w majątku Rogozińskiej, która była wdową. Jej mąż Władysław Franciszek zmarł 11 czerwca 1876 roku w Warszawie, zostawiając ją z dwójką dzieci – synem Józefem i córką Marią. Jej gospodarstwo w Piotrówce zaczęło pod ręką Andrzeja przynosić coraz lepsze dochody i wzbudzać ogromną ciekawość wśród bliższych i dalszych mieszkańców okolicy. Średniawski nie przestał czytać książek, ale robił to nocami, gdyż uważał, że cały dzień powinien, zgodnie z umową, poświęcić pracy. Pisał także artykuły do czasopisma „Wiek”. Tu w 1888 roku opublikował swój pierwszy poważny artykuł dotyczący problematyki włościan.

Znajomość z Zofią Rogozińską przemieniła się początkowo w przyjaźń, potem miłość. Źródła podają, że rodzina wyrażała ogromne niezadowolenie takim rozwojem wypadków. Andrzej wyjechał. Sprytna Rogozińska oddała córkę na pensję do Krakowa i jeździła ją odwiedzać. Spotykała się tam ze Średniawskim. Z czasem oddała Piotrówkę najpierw w dzierżawę Witoldowi Podhorskiemu, a potem zarządzanie przejął syn Józef. Sama zaś wyjechała do Krakowa i wyszła za mąż za Średniawskiego 2 stycznia 1893 roku w kościele św. Szczepana, potem przeprowadzając się do Górnej Wsi – do chaty krytej strzechą. Honorowy Średniawski niczego nie pozwolił jej wziąć z posiadanego majątku, prócz pieniędzy za sprzedaną pasiekę, o które i tak musiała długo go prosić. Tworzyli oddane sobie małżeństwo. Na pewno traumatycznym przeżyciem była dla nich utrata ciąży, więcej dzieci nie mieli. Być może to było jedną z przyczyn, że wzięli na wychowanie Jana Rajcę. Był on od siódmego roku życia sierotą. Trafił pod opiekę Piotra Kuli, a stamtąd do rodziny Średniawskich. Zadbali oni o to, by wychowanek ukończył szkołę podstawową, a potem udał się do szkoły mleczarskiej w Rzeszowie. Po jej ukończeniu odbył praktykę w Wadowicach. Potem wybuchła I wojna, a on, należąc do „Strzelca”, wziął w niej udział. Po wojnie pracował w założonej przez Średniawskiego mleczarni. Z czasem został jej kierownikiem i był nim aż do czasów powojennych. Średniawscy wspierali finansowo i opiekuńczo także Antoniego Dziadkowca, który był półsierotą. Zofia pomagała Andrzejowi w prowadzeniu gospodarstwa (szczególnie gdy ten pełnił obowiązki posła i senatora) i służyła mu także radą w jego działalności polityczno-społecznej. To jej Średniawski zawdzięczał ogładę towarzyską, starała się bowiem wytworzyć w domu atmosferę społecznego obowiązku i pracy dla ludu.

Gdy Średniawski wrócił do rodzinnej miejscowości, od razu został ponownie wybrany na przewodniczącego kółka rolniczego. Silniej zaangażował się też w działalność polityczną, odnowił współpracę ze znanymi wcześniej działaczami, prowadził szeroką korespondencję, prenumerował takie czasopisma jak: „Zorza”, „Wieniec”, „Pszczółka”, „Przyjaciel Ludu”. Postulował pracę pozytywistyczną, przede wszystkim na polu gospodarczym i oświatowym. Wyciągał do każdego pomocną dłoń, był tam, gdzie czuł, że można coś zmienić, poprawić. Interweniował w wielu sprawach. Zaangażował się aktywnie w tworzenie zorganizowanego ruchu ludowego. W 1895 roku odbył się zjazd rzeszowski, na którym Średniawski aktywnie dyskutował na temat programu stronnictwa.

Głębokim zaufaniem darzyli Średniawskiego mieszkańcy całego powiatu myślenickiego, a świadczy o tym fakt, że wybrali go na posła do Sejmu Krajowego Królestwa Galicji w 1895 roku. W czasie pracy w sejmie zajmował się głównie sprawami wsi, poruszał tematy oświaty, sprawy socjalno-ekonomiczne, kolejowo-drogowe, gospodarcze, budżetowe. Warto zaznaczyć, że szczególnie mocno angażował się w projekt powstania kolei do Myślenic, którego niestety nie udało się zrealizować z powodu wybuchu I wojny światowej. Śmiało i zasłużenie piął się po drabinie swojej kariery, nie wyzbywszy się skromności i sprawiedliwości. Trzy lata później został wybrany członkiem Rady Naczelnej Stronnictwa Ludowego. Uważał, że działalność chłopska jest jeszcze słaba i nie wolno dopuścić do jej rozdrobnienia, dlatego też starał się porozumieć z innymi stronnictwami. Każde wystąpienie myśleniczanina wskazywało na gruntowne przygotowanie się mówcy w związku z debatowanym tematem. Słynął z rzeczowości i nieugiętości w obronie swego stanowiska. Z dużym zaangażowaniem prezentował swój program, w którym jednym z postulatów było tworzenie silnych, rodzinnych gospodarstw. Zwracał uwagę na produkcyjne gospodarowanie. Wysunął propozycję tworzenia jednolitych związków rolniczych, które miały zrzeszać chłopów i obszarników.

Zaufania chłopów nigdy nie zawiódł. Wystartował w wyborach do Sejmu Krajowego 1901 roku. Nie wygrał ich, jednak przyczyna tego niepowodzenia nie tkwiła w braku głosów popierających jego działalność, lecz w zbyt małej agitacji. Ten sam rok przyniósł mu stanowisko wiceprezesa Wydziału Rady Naczelnej Stronnictwa Ludowego.

W 1904 roku Średniawski zdecydował się na zakup tzw. „roli wątorowej” od Marii Sierosławskiej. Twierdził, że zakupił grunt za pieniądze z diet poselskich. Początkowo ziemia miała zostać przeznaczona pod budowę nowego domu i gospodarstwa, jednak ostatecznie na tym gruncie powstanie kiedyś budynek szkoły zgodnie z wolą Średniawskiego. Zakupione gospodarstwo było zdewastowane, ale dzięki zaradności, pracowitości i doświadczeniu Średniawskiego doprowadzone zostało do świetności i stało się ono wzorowe.

Gdy zbliżały się kolejne wybory, zadbano o lepszą agitację i Średniawski został wybrany na posła do Rady Państwa w Wiedniu w 1907 i również w 1911 roku. W pracy politycznej był bardzo wytrwały. Z wszystkich chłopskich parlamentarzystów wiedeńskich tylko on nauczył się języka niemieckiego, by móc czytać dzienniki i orientować się w bieżącej sytuacji. Skrupulatnie odpowiadał na listy i to każdemu bez wyjątku. Starał się też pomagać w sprawach niecierpiących zwłoki, a o przebiegu każdej z nich informował zainteresowanych na bieżąco.

Kiedy doszło do rozłamu Stronnictwa Ludowego, Średniawski wszedł do ścisłego grona przywódców PSL Piast. Z czasem wybrano go na przewodniczącego stronnictwa. W okresie I wojny światowej opowiadał się za orientacją proaustriacką w sprawie odzyskania przez Polskę niepodległości. Popierał Legiony Polskie i wchodził w skład Naczelnego Komitetu Narodowego. To przekonanie w sprawie odzyskania przez Polskę niepodległości było tak silne (a jak wiadomo Średniawski był zawsze wierny swoim przekonaniom i zdania nie zmieniał), że poróżniło go z resztą stronnictwa i dlatego też zrezygnował z przewodniczenia mu. Ze względu na wiek Średniawski nie mógł walczyć, ale starał się wspierać legiony finansowo. Uważał je za zalążek polskiej armii. Fundusze przekazał z własnej kieszeni, a także zadbał, by odpowiednie środki przeznaczyło na ten cel kółko rolnicze z Górnej Wsi. Według przekazów otrzymał podziękowania od samego Józefa Piłsudskiego, który ponoć, gdy był w Myślenicach, mieszkał u Średniawskiego. Nie ma jednak informacji potwierdzających ten fakt. W okresie wojennym również aktywnie działał. Dzielił się swoimi plonami z uboższymi i pokrzywdzonymi chłopami, a wdowom po żołnierzach wystarał się o renty.

Po wojnie działalność Średniawskiego też nie ustała. Wytrwale pracował dla dobra chłopów i wsi. Wyrazem ich wdzięczności było wybranie go w wolnej Polsce na posła na Sejm Ustawodawczy w latach 1919–1922. Nie zabiegał o mandat, ale cieszył się z wyboru, który dawał szansę pracy na rzecz kraju. Był autorem lub współtwórcą wielu interpelacji, często zabierał głos, wyrażał jasno swoje stanowisko w ważnych sprawach, szczególnie gospodarczych i ekonomicznych. W latach 1922–1928 reprezentował PSL Piast w Senacie razem z Bojką. Podczas tej działalności trzymał się na uboczu, ale zawsze służył radą i pomocą, zaangażował się jedynie w przewodniczenie Komisji Gospodarczej. Kiedy doszło do secesji Bojki, który odszedł do sanacji, mimo ogromniej sympatii, jaką darzył Średniawski jego osobę, nie zawahał się on skrytykować jego postępku. W 1930 roku Średniawski z powodu złego stanu zdrowia zrzekł się kandydowania do Senatu.

Mimo tak wielu obowiązków i rozległej działalności nie zaprzestał swoich publikacji. W 1909 roku napisał broszurę „Sprawozdania poselskie”, w 1911 roku „O kanałach”, a w 1925 roku „O gospodarczej niedoli i kredycie”. Będąc prezesem Towarzystwa Wydawniczego „Piast”, publikował na jego łamach swoje teksty dotyczące tematów gospodarczych.

Pracował także w Towarzystwie Ubezpieczeniowym i Fundacji Towarzystwa Ubezpieczeń „Wisła”. Interesował się ubezpieczeniami i odszkodowaniami innych, szczególnie tymi z czasów wojny.

Pomimo tego, że działał już na światową skalę, nie zapominał o rodzinnych stronach. Kiedy bywał na obradach w Wiedniu, mieszkańcy Górnej Wsi – członkowie kółka rolniczego – rozpoczęli budowę sklepu i sali mającej służyć zebraniom i uroczystościom. Nie starczyło im jednak funduszy i wtedy Średniawski wystarał się o pożyczkę na ukończenie budowy. Przyczynił się do powstania górnowiejskiej szkoły, straży pożarnej, myślenickiej mleczarni czy owocarni. Dzięki jego staraniom powstała fabryka kapeluszy i szkoła kapelusznicza w Myślenicach, szkoła szewska w Dobczycach, rozpoczęto regulację potoku Bysinka.

Choroba dała o sobie znać już w 1919 roku. Średniawski podejmował się leczenia, w tym szpitalnego, na pewno od 1927 roku. Nie przyniosło ono oczekiwanych skutków, tak jak i różne kuracje (np. gorącym owsem, naftą). Rok 1930 przyniósł nasilenie choroby. Doszukiwano się próchnicy kości, której Średniawski nabawił się ponoć, siedząc na kamiennych blokach, co przyczyniło się do osłabienia kości i złamania nogi. Trafił do szpitala bonifratrów w Krakowie. Tam dotarła do niego informacja, o której długo marzył, że 15 marca 1931 roku doszło do zjednoczenia stronnictw chłopskich. Pomimo interwencji chirurgicznej w nodze poprawa była tylko chwilowa. Okazało się, że złamanie nastąpiło w innym miejscu i potrzebna jest amputacja kończyny. Mając nadzieję na poprawę stanu zdrowia i powrót do domu, zgodził się na operację. Odjęcie nogi niczego nie zmieniło. Nie było ratunku dla tego wielkiego człowieka, który prawdopodobnie cierpiał na nowotwór z przerzutami. Świadomy swojej sytuacji Andrzej Średniawski wyszedł ze szpitala na własne żądanie. W ostatnich dniach życia nie miał spokoju. Odwoływał się od źle naliczonego podatku dochodowego, toczył się też proces w Wadowicach i chciano Średniawskiego aresztować.

Andrzej Średniawski zmarł w swoim domu 13 listopada 1931 roku. O jego śmierci informowały wszystkie większe gazety, do wdowy spływały liczne kondolencje. Pogrzeb odbył się 16 listopada, a jego organizacją zajęły się instytucje, w których działał. Naoczni świadkowie wspominali, że tego dnia o 9.00 przy domu Średniawskiego zebrał się tłum ludzi. Pochód żałobników był wielki. Ponoć ostatni wychodzili z domu Średniawskiego, kiedy pierwsi byli przy moście „staszkowym” (znajdującym się ok. 1,5 km od domu Średniawskiego). Msza pogrzebowa odbyła się w kościele w rynku. Na pogrzebie mowę wygłosił między innymi Wincenty Witos związany przyjaźnią ze Średniawskim. Marsze żałobne grały aż cztery orkiestry. Andrzeja Średniawskiego pochowano początkowo w grobowcu Hołujów, a potem przeniesiono do nowo wybudowanego grobu na cmentarzu parafialnym w Myślenicach, w którym spoczywa do dziś. Żona Zofia spoczęła w tym samym grobie kilka lat później (zmarła 29 stycznia 1934 roku).

Historia szkoły

Umierając, Andrzej Średniawski pozostawił testament, w którym wydał dyspozycje co do podziału i przeznaczenia swojego majątku. Pozostawił go żonie na dożywocie. Potem ojcowizna miała zostać przeznaczona jego krewnym – dzieciom brata (Karolowi, Felicji, Stefanii i Józefie), pod warunkiem, że jej nie podzielą i ustalą między sobą, kto najlepiej poprowadzi gospodarstwo (objęła je bratanica Józefa Bulanda). Ziemię zakupioną za pieniądze żony (14 mórg ziemi ornej i 23 morgi lasu na Górnym Przedmieściu), czyli „rolę wątorową”, z budynkami i biblioteką oddał Radzie Powiatowej w Myślenicach z przeznaczeniem pod budowę szkoły rolniczej. Jak sam napisał, koszty na zagospodarowanie tego gruntu i budowę obiektów w gospodarstwie pokrywał z diet poselskich i senatorskich, dlatego też uważał, że ten majątek powinien należeć do społeczeństwa. Średniawski myślał o budowie szkoły na długo przed śmiercią, ale pieniądze, które zdeponował w kasie, straciły na wartości na skutek dewaluacji.

Testament sporządzony 23 maja 1927 roku z zapisem dotyczącym darowizny długo przechowywał mecenas Franciszek Gędłek (twórca Muzeum Regionalnego w Myślenicach), a później podobno dokument ten został spalony przez Rosjan. Według relacji A. Pustelnika, nim został sporządzony testament, Zofia Średniawska chciała oddać majątek na klasztor salezjanek w Krakowie, wychowujący sieroty. Wcześniej organizowała zbiórkę na ten właśnie klasztor, ale stało się tak, jak chciał Średniawski, i grunt został przeznaczony na szkołę dla wiejskich dzieci.

W kilku źródłach dotyczących Andrzeja Średniawskiego pojawiają się informacje, że w testamencie fundator napisał: „Co otrzymałem od rodziny, przekazuję rodzinie, a co od narodu, przekazuję narodowi, aby się dzieci chłopów rolnictwa uczyły”. Tego sformułowania w testamencie nie ma, a jest to tylko ustny przekaz Stanisława Zięby.

Średniawski zmarł w 1931 roku. Pasiekę spieniężono, bibliotekę Zofia Średniawska przechowywała w piwnicy (książki ponoć spleśniały i nie nadawały się do użytku). Gospodarstwem rodzinnym zarządzała Józefa Bulanda, zaś grunt z przeznaczeniem na szkołę objął w dzierżawę Hosaja i Okręgowe Towarzystwo Rolnicze.

W testamencie zawarta była klauzula, że szkoła musi powstać w ciągu pięciu lat od śmierci Średniawskiego, inaczej majątek przechodzi na własność państwa. W 1936 roku pojawił się u Hosai Franciszek Bulanda, mąż Józefy, z informacją, że grunt zostanie zabrany, bo szkoła nie została wybudowana. Józef Pluta zapisał, że późniejszy majątek szkolny był prowadzony przez Odona Bujwida jako „prezesa powiatowego”, ale w rzeczywistości był to najprawdopodobniej jego syn, Jan Bujwid, późniejszy pierwszy dyrektor szkoły.

Prawdopodobnie ogarnięci chęcią utrzymania ziemi zgodnie z przeznaczeniem A. Pustelnik i J. Zając przystąpili do prac porządkowych na niej (karczowanie drzewek) i takie były początki przygotowywania gruntu senatorskiego pod budowę. Nadzór i kierownictwo nad pracami sprawował inż. Jan Hołuj, znany myślenicki budowniczy. W 1938 roku powstał budynek szkoły z pięcioma klasami i mieszkaniem dla nauczycieli oraz internatem (jego budowa przeciągnęła się do 1939 roku). A. Mysiński w książce „Ziemia myślenicka w dwudziestoleciu międzywojennym” napisał: „Ponieważ Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie zatwierdziło budynku mieszkalnego dla nauczycieli, trwały prace nad jego nową wersją o 3 mieszkaniach rodzinnych. Na dotychczasowe roboty Ministerstwo WR i OP przyznało Wydziałowi powiatowemu w Myślenicach kwotę 30 000 zł, a Wydział  zaciągnął pożyczkę w wysokości 25 000 zł w Banku Międzykomunalnym i z Funduszu Pracy otrzymał 18 000. Brak było jedynie pieniędzy na wewnętrzne urządzenie budynku szkolnego, w którym nie przewidziano pomieszczeń na pralnię, prasowalnię i magiel”. Obok istniejących wcześniej budynków gospodarczych (stodoła i szopa) dostawiono stajnię, którą wzbogacono o jeszcze jednego konia i stado owiec. Pozostałe zabudowania gospodarcze przeznaczono odpowiednio na: stodołę na plony, szopę na narzędzia rolne i warsztaty szkolne. Plac pomiędzy szkołą a pomieszczeniami gospodarczymi zagospodarowano na ogród. Były to 2 ha ogrodzone siatką.

W kwietniu 1938 roku gospodarstwo zostało przejęte pod zarząd przez Wydział Powiatowy w Myślenicach od Okręgowego Towarzystwa Rolniczego. Szkoła Rolnicza w Myślenicach została powołana przez Samorząd Powiatowy jako szkoła męska. Rok 1938 miał być pierwszym rokiem działalności szkoły, z tym że Rada Powiatowa miała zdecydować, czy uczniowie zaczną do niej uczęszczać w systemie dwuzimowym od 1 listopada 1938, czy będzie to szkoła przysposobienia rolniczego, działająca od 15 stycznia 1939 roku. Uroczyste poświęcenie budynku szkoły odbyło się 4 września 1938 roku w trakcie powiatowych dożynek, zaś w 1939 ukończono budowę internatu. Pierwszym dyrektorem szkoły został Jan Bujwid. Szkoła nosiła wówczas nazwę Rocznej Męskiej Szkoły Rolniczej im. Andrzeja Średniawskiego (tak było do roku 1941). Uczniowie pochodzili z różnych miejscowości wokół Myślenic.

Bujwid przysłużył się do wprowadzenia w szkole hodowli krów rasy czerwonej polskiej. Na tej rasie bydła prowadził również badania, w jaki sposób warunki klimatyczno-glebowe wpływają na wydajność mleka. Zadaniem dyrektora było również wyposażenie nowo działającej szkoły; otrzymał na to pewne fundusze, z których musiał się rozliczyć. Na początku roku 1939 zorientował się, że nie ma części pieniędzy, a nie może znaleźć potwierdzenia ich wydania w rozliczeniach. W związku z tym zwrócił się o pomoc do Starostwa, które w marcu 1939 roku na miejsce wysłało swojego pracownika Józefa Jarmułę. Ten po dokonaniu rozpoznania zauważył, że dyrektor zainwestował w szkołę sporo swoich prywatnych pieniędzy. Sprawa badania szkolnych funduszy spowodowała, że Józef Jarmuła związał się z nią na bardzo długi czas. W 1939 roku miał w niej uczyć przedmiotów zawodowych. Według wspomnień Anny Jarmuły pt. „Historia Szkoły Rolniczej im. Senatora A. Średniawskiego w Myślenicach – we wspomnieniach mego dzieciństwa i młodości” (rękopis) przedmiotów zawodowych uczył też inż. Józef Hosaja, zaś katechetą był ks. Łaczek.

Rok 1939 przyniósł wybuch II wojny światowej. Szkoła nie przerwała swojej działalności, choć nie działała tak, jak początkowo planowano. Niemcy chcieli, by kształciła fachowców, ponieważ postanowili, że będą mieć w Polsce zaplecze żywnościowe. Dyrektor Bujwid nie zdecydował się na podjęcie pracy na tym stanowisku, w związku z tym zastąpił go Józef Hosaja, zaś Józefowi Jarmule zlecono nauczanie ogrodnictwa. Pod jego opieką powstał warzywnik, rozwijał się sad, rozrastał się ogród w postaci rabatek kwiatowych i sadzonych (szczepionych) róż i bzów (o wszystkich odcieniach), a ziemia wydawała obfite plony. Jarmuła nie traktował swej pracy sielankowo, orientował się w sytuacji, dlatego większość kwiatów w jego ogrodzie kwitła na biało-czerwono. Podczas wizyty jednego z urzędników niemieckich, kiedy padło pytanie o powód takiej kolorystyki, Jarmuła odpowiedział, że polska ziemia tylko polskie kwiaty rodzi. Kolejnym dyrektorem został Jan Masior, który koordynował prowadzenie tajnego nauczania w zakresie gimnazjum. Szkoła funkcjonowała z różnym skutkiem do końca wojny; pod koniec okupacji jej uczniowie zostali zatrudnieni do kopania okopów mających powstrzymać front. W budynku był szpital, potem komisja poborowa i radziecka komenda. W wyniku tego typu użytkowania budynek szkolny uległ ogromnym zniszczeniom.

Szkołę reaktywowano po wojnie jako Gimnazjum Rolnicze prowadzone przez Józefa Jarmułę. Prawdopodobnie działała od stycznia 1946 roku. Władze zmieniły jej profil kształcenia na handlowo-gospodarczy i jednoroczny rolniczy. Borykano się z dużymi brakami kadrowymi. W 1950 roku funkcję dyrektora szkoły objął Jan Garlej. Na każdym kroku w szkole starano się podkreślać zasługi fundatora, co nie podobało się władzom politycznym, gdyż był dla nich wrogiem klasowym. Prawdopodobnie wtedy władza komunistyczna stwierdziła, że kształcenie w zakresie rolnictwa przeszkadza jej w powszechnej kolektywizacji, i aby odsunąć problem z ziem myślenickich, siedzibę szkoły przeniesiono aż do Cieszyna. Przekazano tam część dokumentów oraz uczniów, ale nie wszyscy podjęli dalszą naukę. W opuszczonym gospodarstwie założono Spółdzielnię Produkcyjną, która jednak nie działała zbyt długo.

Rok 1956 przyniósł wznowienie działalności kółek rolniczych, które za cel stawiały sobie rozwój szkolnych form oświaty rolniczej dla młodzieży i dorosłych. W roku szkolnym 1957/58 założono szkoły przysposobienia rolniczego działające przy szkołach powszechnych w Lubniu, Pcimiu, Stróży i Lipniku. Jednak ani jedna z tych szkół nie kształciła w zawodzie rolnika. W takiej sytuacji w 1958 roku powstała reaktywowana na resztówce podworskiej w Drogini szkoła rolniczo-gospodarcza. Oprócz ogólnych wiadomości dziewczęta nauczano także prowadzenia gospodarstwa domowego. W 1962 roku swoją działalność rozpoczęła ponadto dwuzimowa szkoła dla chłopców. Do dyspozycji szkoły oddane było wtedy gospodarstwo o powierzchni 37 ha, w tym 18 ha gruntów użytkowych.

Powodem panującego wyżu demograficznego tłumaczy się powstawanie Szkół Przysposobienia Rolniczego (SPR-ów) w Głogoczowie, Krzyszkowicach i Trzemeśni. Także i w Myślenicach w 1963 roku – decyzją Wydziału Oświaty i Kultury Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Myślenicach – powołano SPR przy Szkole Podstawowej nr 2. Szkoła przeznaczona była dla absolwentów szkół podstawowych z Bysiny, Jawornika, Rudnika, Polanki, Borzęty, Osieczan i Myślenic. Inicjatorem jej powstania był podinspektor szkolny Józef Suruło. Szkoła ta była ewenementem, bowiem powstała na terenie miasta. Na stanowisko kierownika powołano nauczyciela techniki w Szkole Podstawowej nr 2 Józefa Bicza. Pełnił tę funkcję do roku 1968. W tym okresie bardzo często zmieniała się kadra pracownicza, co uwidaczniał wzrost lub spadek poziomu nauczania. Szkoła działała jako dwuletnia z rokiem szkolnym od listopada do października, z podziałem na okresy: zimowy, kładący nacisk na naukę, i wiosenno-letni, z czasem przeznaczonym na zajęcia praktyczne. Co ciekawe, rekrutowano uczniów za pomocą afiszy i zebrań, na których wyłaniano kandydatów. W roku 1963 zapisano do klasy I 28 uczniów, z czego tylko 3 chłopców. Nauczano przedmiotów ogólnokształcących i zawodowych, a dziewczęta także prowadzenia gospodarstwa domowego. Promocję do następnej klasy otrzymało tylko 19 uczniów. W roku kolejnym działały już dwie klasy, choć rekrutacja – jak przyznaje w kronikach szkolnych Józef Bicz – była trudna, szczególnie jeśli chodzi o chłopców, bowiem część, która zgłosiła chęć uczęszczania do tejże szkoły, potem się wycofała, chcąc kształcić się w zawodzie ślusarza, stolarza, radiotechnika itd. Reszta odeszła w ciągu roku szkolnego.

Rok szkolny 1965/66 przynosi reformę w szkolnictwie. Nauka miała trwać dziesięć miesięcy (od września do czerwca), a rok szkolny miał być podzielony na cztery okresy. Szkoła była już znana na terenie miasta i powiatu i kłopotów z naborem nie było, a wynikało to z faktu, że uczniowie byli dobrze przygotowani do zawodu, po szkole znajdowali zatrudnienie i byli cenionymi pracownikami. Uczniowie, chcąc uczęszczać do tej szkoły, nie myśleli tylko o zdobyciu zawodu. Zarejestrowano przypadki uczennic, które chciały się poprzez naukę w tejże szkole przygotować się do odpowiednich techników.

Uczniowie szkoły pomagali w urządzaniu boiska Dalinu, zakładaniu kwietników i terenów zieleni obok budynków mieszkalnych „Zorzy”, a także w pracach porządkowych na Osiedlu Tysiąclecia. Józef Bicz bardzo dbał o szkołę, zasłużył się założeniem na terenie szkoły działki doświadczalnej, wyposażeniem klasopracowni, m.in. szwalniczej, będącej wtedy najlepszą w całym powiecie. Warto wspomnieć, że w roku szkolnym 1966/67 pracę w szkole podjął Emil Biela mający nauczać języka polskiego – później sławny myśleniczanin, poeta, uhonorowany wieloma nagrodami, zmarły w 2021 roku.

Od 1968 do 1970 roku funkcję kierownika szkoły pełniła Anna Cienkosz – nauczycielka Szkoły Podstawowej nr 2. Z jej inicjatywy zorganizowane zostały po raz pierwszy wyjazdowe praktyki, aż do Gdańska. Po jej rezygnacji (urlop macierzyński) na pół roku kierownictwo nad szkołą objął Józef Bicz, a na następne pół roku – Barbara Raba, nauczycielka matematyki w tejże szkole. W tym roku nauczanie matematyki objął również inżynier Władysław Gradek, wiążąc się w ten sposób ze szkołą, zaś w roku 1971 szkoła znalazła się pod jego kierownictwem. Uczniowie sami dbali o tereny szkoły, budowali ogrodzenie, garaż na ciągnik, piwnice ziemne. Organizowano wyjazdy do kina, zabawy choinkowe, andrzejkowe, kuligi. Młodzież uczestniczyła w wielu konkursach, zdobywając za każdym razem miejsca w ścisłej czołówce. Coraz więcej uczniów było przyjmowanych do techników. Poziom szkoły wzrastał i w związku z tym w 1972 roku pozytywnie rozpatrzony został wniosek, by przemianować SPR na Zasadniczą Szkołę Rolniczą. W roku szkolnym 1974/75 przyjęto tylko dziewczęta, bowiem zmienił się kierunek szkoły na kształcący w zakresie wiejskiego gospodarstwa domowego. Chłopców przekazano do ZSR w Dobczycach. Ponowne pojawienie się uczniów płci męskiej wyżej wspomniane kroniki odnotowują w roku szkolnym 1980/81. Po przeprowadzeniu reformy administracyjnej, która likwidowała powiaty, udało się szkole w 1975 roku uzyskać na miejsce swojej działalności budynek po Urzędzie Gminy w Myślenicach – Rynek 27. To spowodowało lepszą organizację pracy szkoły, bowiem uczniowie mogli odbywać lekcje przed południem, a nie jak dotychczas po południu, kiedy naukę kończyła szkoła podstawowa. Prezydent Miasta Krakowa podjął decyzję, by włączyć szkołę do Zespołu Szkół Rolniczych w Czernichowie. Działała jako filia kształcąca w kierunku nauczania wiejskie gospodarstwo domowe. Dyrektorem nadal był Władysław Gradek.

Kiedy odszedł na emeryturę w 1977 roku, jego miejsce zajęła inż. Alojza Litwa, będąca wcześniej nauczycielką przedmiotów zawodowych tejże szkoły. Nauka odbywała się w pomieszczeniach budynku przy Rynku nr 27a, a zajęcia praktyczne na działce przy SP2. W roku szkolnym 1982/1983 wprowadzono rozporządzenie postanawiające, że nauka w szkołach zawodowych trwać będzie trzy lata. Już wtedy również władze miasta rozpoczęły rozmowy na temat zmiany budynku, jednak nie padły konkretne propozycje.

W 1984 roku szkoła przeniosła się do nowego budynku znajdującego się przy ulicy Jagiellońskiej 2 w Myślenicach. Lokalizacja spełniała wymagania placówki. Odnowiono sale lekcyjne, pracownie pomógł doposażyć Zespół Szkół w Czernichowie. Szybko, bo już pod koniec roku szkolnego, warunki jednak uległy pogorszeniu. Kierowniczka szkoły otrzymała bowiem ustne polecenie od naczelnika St. Kota, by w ciągu trzech dni wynieść z użytkowanego budynku cały majątek szkoły. Szkoła musiała się przenieść z powrotem do Szkoły Podstawowej nr 2. Przydzielono jej w użytkowanie sale na poddaszu, które wymagały gruntownego remontu. Jednak budżet był już nadwyrężony remontem poprzedniego budynku, za który szkoła nie otrzymała zwrotu kosztów, i dlatego też uczniowie i nauczyciele rozpoczęli remont za własne pieniądze. Praktyki uczniowie odbywali w Czernichowie, bowiem szkoła nie miała swojej działki. To powodowało niezadowolenie rodziców, bowiem chcieli oni, by ich dzieci przez wakacje pomagały w rodzinnych gospodarstwach. Niezbyt dobrze układała się współpraca między dyrekcją obydwu szkół, dlatego też rozpoczęto starania o odzyskanie terenów, które szkole podarował Średniawski. Pertraktacje również nie były łatwe.

Rok szkolny 1989/1990 przyniósł zmiany. W związku z odejściem na emeryturę dyr. A. Litwy powołano do pełnienia obowiązków dyrektora nauczycielkę Marię Sikorę. Po długim czasie udało się odzyskać w posiadanie budynek z 1938 roku oraz zdewastowane gospodarstwo. Jednak szkoła musiała jeszcze poczekać z przejęciem majątku, bowiem pojawiły się kłopoty z oddaniem nowego budynku do użytku dla szkoły specjalnej, a zajmowała ona budynek zachodni, który był właśnie przeznaczony dla Szkoły Rolniczej. Nowy rok szkolny 1990/91 miał się rozpocząć w Szkole Podstawowej nr 2, ale pod koniec sierpnia dyrektor podstawówki zażądał kluczy i całe szkolne mienie (sprzęt i pomoce naukowe) zostało wyrzucone z pomieszczeń zajmowanych dotychczas przez szkołę rolniczą. Wydawało się, że po 40 latach szkoła wróciła pod swój dawny adres – na ulicę 3 Maja 97b, jednak tak się nie stało, uczniowie i nauczyciele pozostali bez własnego budynku. Na posiedzeniu w Urzędzie Miasta ustalono, że szkoła otrzyma lokal zastępczy. Przez jakiś czas mieściła się ona w Domu Ludowym. Podczas roku szkolnego 1991/1992 udało się szkole przenieść do macierzystego budynku, ale warunki pozostawiały wiele do życzenia. Podleganie pod Zespół Szkół w Czernichowie było uciążliwe administracyjnie i dlatego też rozpoczęto starania, by się usamodzielnić, a także – z racji pojawienia się potrzeby kształcenia średniego – by utworzyć liceum.

Jak donoszą „Wiadomości Gminne”, 27 listopada 1991 roku dyrektor Maria Sikora zorganizowała w Domu Ludowym na Górnym Przedmieściu wieczornicę z udziałem młodzieży szkoły, absolwentów z lat czterdziestych oraz przedstawicieli społeczeństwa miejskiego, a także radnych, w celu uczczenia działalności posła i senatora. To właśnie wtedy zebrani wyrazili życzenie, by szkoła nosiła imię fundatora.

W roku szkolnym 1993/94 oprócz Zasadniczej Szkoły Rolniczej rozpoczęło działalność Liceum Rolnicze, a to z kolei spowodowało, że w 1994 roku Minister Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej powołał Zespół Szkół Rolniczych. W tym też roku odzyskano cały budynek zachodni od szkoły specjalnej, a to pozwoliło na adaptację nowych pomieszczeń, łącznie z poddaszem.

Od 1996 roku szkoła kształciła w kierunkach: Liceum Rolnicze (4-letnie) w zawodzie rolnik – gospodarstwo domowe i Zasadnicza Szkoła Ogrodnicza (3-letnia) w zawodzie ogrodnik (w miejsce Zasadniczej Szkoły Rolniczej). Miała do tego ogromne możliwości, bowiem w skład działki dydaktycznej wchodziły m.in. szklarnia, inspekty, nowoczesna pasieka, jagodnik, warzywnik, minisad oraz rabaty kwiatowe. Wszystko to służyło uczniom do odbywania zajęć praktycznych i praktyk zawodowych. Uczniowie mieli także możliwość praktykowania poza szkołą, m.in. w Przedsiębiorstwie Pszczelarsko-Farmaceutycznym „Apipol”, Zarodowej Fermie Szynszyli w Myślenicach. Już wtedy planowano także powołanie Technikum Żywienia i Gospodarstwa Domowego (5-letnie) kształcącego w zawodzie technik żywienia i gospodarstwa domowego, a także szkoły dla dorosłych (pierwsza powołana w 1998 roku).

13 listopada 1996 roku, w 65 rocznicę śmierci fundatora szkoły senatora A. Średniawskiego, na wniosek nauczycieli, uczniów, rodziców oraz mieszkańców Górnego Przedmieścia odbyła się uroczystość nadania imienia Zespołowi Szkół Rolniczych w Myślenicach. Nadanie imienia poprzedzone było różnorodnymi spotkaniami z najstarszymi mieszkańcami Myślenic, którzy pamiętali jeszcze czasy Andrzeja Średniawskiego, a także konkursami, m.in. historycznymi np. „Życie i działalność Andrzeja Średniawskiego”, „Myślenice w okresie autonomii galicyjskiej, I wojny światowej i II Rzeczypospolitej”, a także plastycznym – na sztandar szkoły. Z dniem 1 września 1996 roku została powołana Zasadnicza Szkoła Ogrodnicza w miejsce Zasadniczej Szkoły Rolniczej.

W roku 1998 na stanowisko dyrektora szkoły powołany został Piotr Stąsiek. W latach 1995–2003 szkoła mogła liczyć na dotacje z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Warszawie. Środki pozyskane stamtąd pozwoliły na urządzenie i wyposażenie pracowni komputerowej, pracowni gospodarki odzieżą i żywieniowej. Ponadto zakupiono sprzęt ogrodniczy i samochód na potrzeby szkoły. Szkoła starała się utrzymać więź ze środowiskiem lokalnym. Czyniono to poprzez udział w dożynkach, wystawach (prace uczniów były wystawiane w Muzeum Regionalnym i w Akademii Rolniczej w Krakowie). Ponadto prowadzono kursy dokształcające dla gospodyń i doradztwo w zakresie pszczelarstwa.

Kiedy dyrektorem został Jerzy Cachel (2003), zmieniono nazwę z Zespołu Szkół Rolniczych na Zespół Szkół, co wynikało ze zmiany kierunków kształcenia w szkole, mających coraz mniej wspólnego z rolnictwem. Młodzież kształciła się w technikum o profilu technik żywienia i gospodarstwa domowego, liceum zawodowym, liceum profilowanym o kierunkach: gospodarczym i administracyjno-usługowym. W 2004 roku powołano technikum kształcące w zawodzie technik architektury krajobrazu. Rok później odbył się nabór do technikum o profilu technik informatyk. Równolegle z technikami zostały otwarte policealne szkoły dla dorosłych kształcące w tych samych kierunkach. W związku z nowym zapotrzebowaniem uruchomiono także kierunki technik organizacji reklamy i technik programista. Kilka lat temu szkoła zakończyła nabór na technika architektury krajobrazu i technika żywienia i gospodarstwa domowego, zaś uruchomiła nabór do liceum ogólnokształcącego. Zakończyły też swoją działalność szkoły policealne.

Z racji wprowadzenia nowych kierunków stanęły przed nią także i nowe wymagania, które szkoła stara się realizować. Placówka nawiązuje współpracę z krakowskimi uczelniami. Wprowadzono też jako pierwszy wśród szkół średnich dziennik elektroniczny. Wybudowano salę gimnastyczną, rozwinięto infrastrukturę sportową. W 80-lecie rozpoczęcia działalności szkoły uroczyście otwarto drugi budynek, w którym działają pracownie komputerowe. Zespół Szkół słynie również w całym powiecie z Zawodów Matematycznych organizowanych wcześniej dla gimnazjalistów i szkół ponadgimnazjalnych, obecnie szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Co roku organizowany jest też w szkole Turniej Wiedzy o Patronie Szkoły dla klas pierwszych, mający utrwalać pamięć o fundatorze.

Materiał przygotowany na podstawie:

  1. E. Górecka, A. Garbień, „Jestem chłop. Rzecz o Andrzeju Średniawskim na tle lokalnej historii Myślenic”, Myślenice 2023.
  2.  A. Garbień, E. Górecka, „Szkoła fundacji Średniawskiego”, maszynopis.
  3. Kroniki Zespołu Szkół im. A. Średniawskiego w Myślenicach.